- By wykonać pracę poprawnie, od rana zakładaliśmy ładunki wybuchowe na obwodzie komina. Cała sieć do ich odpalania jest ze sobą połączona. Rozstawione zostały też posterunki ochronne, by zabezpieczyć teren w strefie rozrzutu odłamków. Ostatni etap to podłączenie sieci do zapalników i detonacja ładunków w taki sposób, by komin przewrócił się w oczekiwanym kierunku - powiedział Lucjan Szymanik z firmy Eko-Min z Polic, która zajęła się zburzeniem komina.
Przed rozpoczęciem detonacji specjaliści musieli wyznaczyć tzw. strefę obrotu, wskazującą, w którą stronę obiekt ma runąć. Należało też przygotować otwory wyznaczające tę strefę. W odpowiednich odległościach trzeba było też nawiercić otwory, w których znalazły się ładunki wybuchowe, a następnie załadować je i uzbroić. Po zestawieniu sieci zapalającej można było przystąpić do detonacji.
Zrównanie komina Wistomu z ziemią było konieczne, ponieważ jego stan groził zawaleniem. Już w 2016 roku "odłamało się" 20-30 metrów ze szczytu budowli, który w całości mierzyła 174 metry i była najwyższym obiektem budowlanym w Tomaszowie.